Sattwa Travel

SATTWA.travel

SATTWA.travel

SATTWA.travel

SATTWA.travel

SATTWA.travel

SATTWA.travel

SATTWA.travel

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

Sattwostop #10
Krótkie Podsumowanie

Cóż to był za wyjazd! Pełen doświadczeń, które mogliście śledzić przez ostatnie tygodnie. Ale jak my odebraliśmy tę wyprawę? Była pełna radości, wzruszeń, stresu, a nawet strachu. Pomysł podjęcia się tej podróży narodził się zupełnie przypadkowo. Wiedzieliśmy tylko tyle, że po obronach dyplomowych, mamy dwa tygodnie wolnego, które chcieliśmy przeznaczyć na podróż – gdziekolwiek. Planowaliśmy zmienić otoczenie i kulturę, potrzebowaliśmy odciąć się na chwilę od “Zachodu”. Utwierdziliśmy się w tym jeszcze bardziej, kiedy wróciliśmy do domu.

Jak już wspominaliśmy, Mołdawia wcale nie była pierwszym wyborem, był to czysty przypadek, a po krótkiej rozmowie propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę. Okres przygotowawczy przed wyjazdem był szybki i intensywny. Z perspektywy czasu myślę, że dla własnego komfortu mogliśmy poświęcić na to nieco więcej czasu, niż jeden dzień. Po raz pierwszy (mowa o wspólnej podróży) musieliśmy spakować się w duże (60L i 45L) plecaki turystyczne. Dodatkowo musieliśmy przygotować się na różne warunki klimatyczne i przede wszystkim na to, by być w pełni samowystarczalnymi (pomimo licznych podróży, temat kempingowania był nam niemalże obcy). Nasze bagaże obfitowały w takie rzeczy jak: namiot, kuchenka polowa, zestaw ubrań na każdą pogodę, buty trekkingowe, zestaw dokumentów, apteczka, sprzęt elektroniczny i wiele więcej. Lista rzeczy, była zatem całkiem pokaźna.

Naszym celem była zatem Mołdawia. Jednak samo dotarcie tam, miało znaczenie drugorzędne. Cały projekt miał skupić się na naszej pierwszej, prawdziwej wyprawie autostopem. Na szlaku mogliśmy się przekonać, za co tak naprawdę, od zawsze podziwialiśmy autostopowiczów. Taki rodzaj podróżowania, choć piękny w swej pozornej “prostocie”, wymaga wielu wyrzeczeń i ciągłego bycia w pełnym skupieniu. Dodatkowo, ta piękna kultura zanika. Przez co, coraz ciężej jest podróżować w ten sposób. Ale to nie były jedyne bolączki tej eskapady, mieliśmy do pokonania fragment trasy przez Ukrainę. Początkowo niezwykle nas to stresowało, czy słusznie? Nam akurat nic się nie stało – mieliśmy dużo szczęścia do ludzi. Ale czy zdecydowalibyśmy się na to drugi raz? Nie. Dlatego zupełnie zmieniliśmy plany, wracając okrężną drogą do Polski. Następnym wyzwaniem był budżet jaki przygotowaliśmy. Okazał się zbyt niski, przez co musieliśmy się trochę napocić podczas planowania optymalnych zakupów. Mimo to udało nam się go nie przekroczyć.

Każdy odcinek podróży przerósł nasze najśmielsze oczekiwania. Daliśmy się porwać jej nurtowi, zdając sobie sprawę, że nie na wszystko mamy wpływ, ale z każdej sytuacji możemy znaleźć wyjście. Nauczyła nas również pokonywać swoje obawy, cieszyć się chwilą, nie spieszyć, zatrzymać się na moment w natłoku wrażeń. Ale takie doświadczenie to przede wszystkim ludzie, do których mieliśmy ogromne szczęście podczas tych intensywnych 10 dni. W tym miejscu, chcemy zaznaczyć, że czujemy ogromną wdzięczność względem każdej wyciągniętej do nas pomocnej dłoni podczas tej wyprawy. Właśnie dzięki ludziom docieraliśmy w piękne miejsca, gdzie biwakowaliśmy i mogliśmy pokonać każdy kolejny kilometr. Nierzadko też wziąć prysznic czy zjeść obiad, zbierając siły na wyzwania kolejnych, ciężkich dni.

Naszym największym zaskoczeniem i zachwytem stała się Rumunia, która pojawiła się na naszej drodze właśnie przez zmianę trasy powrotnej do Polski. Brakuje mi słów by opisać jak cudowne widoki rozpościerają się w górach Bukowiny i Transylwanii. A ludzie? NIKT nie odmówił nam pomocy, jeśli o to prosiliśmy. Poza tym, to właśnie w Rumunii przekonaliśmy się, że jeszcze nie wszędzie zanikła kultura autostopowania. Co ciekawe, Rumuni cieszyli się nie mniej od nas, mogąc podrzucić nas choćby kawałek.

Warto też wspomnieć o największym zawodzie tego wyjazdu, czyli Słowacji. To w tym kraju, szczęśliwi, że jesteśmy już na ostatniej prostej, z podkulonymi ogonami postanowiliśmy wrócić autobusem do domu. Po prostu, przez cały dzień nie byliśmy w stanie pokonać żadnej sensownej odległości, co zmusiło nas do podjęcia takiej decyzji. Rozumiecie już co miałem na myśli, mówiąc, że kultura autostopa zanika? Podróż ta nauczyła nas, żeby być gotowym na różne ewentualności, dlatego nie braliśmy tego do siebie. Wróciliśmy mocniejsi po tych doświadczeniach, z naładowanymi bateriami, gotowi na kolejne wyzwania. Utwierdziło nas to w tym, że damy radę podjąć się planowanej od miesięcy podróży, bez strachu. Ten projekt miał być testem, a okazał się piękną przygodą, którą na pewno zapamiętamy na długo. Zarówno ze względu na pozytywne, jak i negatywne aspekty tego przedsięwzięcia.

Raz jeszcze, dziękujemy wszystkim osobom, które pomogły nam wykonać plan.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

ZOSTAW ODPOWIEDŹ:

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *